Witam wszystkich bardzo serdecznie! Z całego serduszka pragnę podziękować Wam za te 10 tys. wyświetleń, jesteście niesamowici. Bardzo cieszę się, że czytacie, czytaliście, bądź będziecie czytać moje wypociny (coś co STARAM się napisać).
Minęły wakacje, a ja nie dodałam tutaj żadnego wpisu, rozdziału, który kontynuowałby opowiadanie. Bardzo wszystkich za to przepraszam.
Aktualnie także nie mam czasu na dalsze pisanie tego bloga. Obiecuję, że kiedyś wrócę i poznacie szczęśliwe, bądź nieszczęśliwe zakończenie owej historii. Dowiecie się co wydarzyło się w życiu głównej bohaterki - Magdy i dlaczego nie jest ona związana z ojcem swojego dziecka (w tą rolę wcielił się Bartosz Kurek).
W komentarzach możecie zostawiać swoje twittery, numery gg, co tylko chcecie, gdzie tylko chcecie zostać poinformowani gdy tylko pojawi się następny wpis. Kiedy to będzie? Nie mam pojęcia.
Mam nadzieję, że do szybkiego usłyszenia.
Trzymajcie się wszyscy cieplutko i kibicujcie naszym mocno na zbliżających się ME!
Pozdrawiam,
morelovemydarling
Jeżeli macie do mnie jakieś pytania postaram się na nie odpowiedzieć w najbliższym czasie, a możecie pytać tutaj: http://ask.fm/morelovemydarling
Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą.
niedziela, 8 września 2013
niedziela, 23 czerwca 2013
"Cofam się pamięcią do chwili, kiedy się to zaczęło, ponieważ wspomnienia to jedyne, co mi pozostało"
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=v_yTphvyiPU
Zasiadam właśnie na krzesełku, Drużyny Skry i Resovii rozgrzewają się już na boisku. Przyjechałam na ten mecz tylko dlatego, że Pit tak bardzo nalegał. Chciał żebym choć na chwilę oderwała się od mojego synka.
Po przeciwnej stronie hali zauważam dziewczynę Piotrka - Olę, macham do niej, uśmiechając się. Spostrzega mnie i robi to samo. Nie siedzę koło niej choć właśnie ta, powinnam. Gdybym wykorzystała bilet, który dostałam od mojego przyjaciela siedziałabym teraz wśród kibiców z Rzeszowa. Nie mogłam tego zrobić. Pokochałam zespół Skry i nie mogłabym go "zdradzić". Pokochałam, dlatego, że Ty tam grałeś? Chyba nie, nie umiem tego sensownie wytłumaczyć. Po prostu SKRA jest dla mnie najlepsza.
Słyszę pierwszy gwizdek. Gra się zaczyna, a ja znów odpływam do mojego świata...
Byłam na wielu Twoich meczach. Zawsze po skończonym spotkaniu (niezależnie od tego czy wygranym czy przegranym) dawałam Ci dobre rady, wyliczałam co zrobiłeś źle i co powinieneś jeszcze poprawić. Śmieszne, prawda? Ja, która dopiero zaczynałam swoją przygodę z siatkówką udzielałam rad siatkarzowi, który zajmuje się nią od dziecka. Cóż... taka właśnie byłam. Nienawidziłeś tego, dlatego wpadłeś -według Ciebie- na genialny pomysł.
W pewien, sobotni poranek zabrałeś mnie na halę w Bełchatowie, pamiętasz?
Wchodzimy na opustoszałe boisko. Ty zaczynasz się śmiać i mówisz "Teraz Ci pokażę."
Podchodzę do Ciebie, przytulam się i pytam po co mnie tu zabrałeś, co zamierzasz zrobić. Z rozbawieniem w głosie mówisz:
- Rozbierz się i pokaż mi co masz w sobie najlepszego.
- Słucham? Tutaj? Teraz? Przecież ktoś może wejść i nas zobaczyć." - odpowiadam zdziwiona i zagubiona Twoimi pomysłami.
Patrzysz się na mnie i teraz śmiejesz się ze mnie wniebogłosy.
- Oj Magda, Magda. Chodziło mi o to żebyś się przebrała. Tam są twoje rzeczy - wskazałeś palcem na torbę leżącą przy drzwiach - zagramy.
- Okej. Ulżyło mi. - mówię, a powietrze schodzi ze mnie jak balon. Sama nie zdałam sobie sprawy, że przez cały czas wstrzymywałam oddech.
- Szatnia numer jeden jest twoja. Za pięć minut się widzimy! - krzyczysz gdy odchodzę.
Przez krótki czas szukam szatni. Gdy już ją znajduję wchodzę do niej i przebieram się. Włosy zbieram w koński ogon i gotowa wychodzę na boisko, na którym Ty już czekasz.
- Magdo, zagramy. - mówisz śmiertelnie poważnie. Zawsze mnie pouczasz, a ja nigdy nie widziałem Ciebie w akcji. Mówiąc "pokażesz mi co masz w sobie najlepszego" miałem na myśli atak. - uśmiechasz się, a moje policzki płoną żywym ogniem. Zawstydzałeś mnie czasami, wiesz? Ale najpierw zacznijmy od rozgrzewki - kontynuujesz. Pozwolisz, że to ja będę ją dziś prowadził? Zacznijmy od 50 okrążeń wokół boiska.
- Ilu? - pytam zszokowana.
- Dobrze słyszałaś, Pięćdziesięciu. Biegnij za mną. Zaczynamy!
Przez następne czterdzieści minut dałeś mi niesamowity wycisk. Nigdy nie byłam tak zmęczona. Cała mokra leżąc na boisku pytam grzecznie czy możemy jechać już do domu.
- To dopiero początek. - mówisz znów śmiejąc się, czym doprowadzasz mnie do szału.
- No dobrze. Co teraz? - wstaję.
- Teraz pokażesz mi jak atakujesz. Ja będę Ci wystawiał, dobrze?
- Przecież ty nie umiesz wystawiać. Twoje przyjęcie górą jest okropne, a każda próba wystawy kończy się odgwizdaniem podwójnego odbicia - teraz to ja się nieźle bawię patrząc na Twoją czerwoną ze wściekłości twarz.
- Zaczynamy - jadowicie odpowiadasz.
Ćwiczymy mój atak dotąd aż moje nogi i ręce odmawiają posłuszeństwa. Rozpłaszczam się na boisku jak nieżywa.
- Pięć minut przerwy i ćwiczymy przyjęcie - zarządzasz.
"Jezu, co ja Ci zrobiłam" - myślę.
Pomagasz mi wstać, bierzesz piłki i przechodzisz na przeciwną stronę boiska.
- Będę zagrywał, a ty przyjmuj moje zagrywki. - mówisz.
Staję do przyjęcia, a ty bierzesz do ręki piłkę, serwujesz. Trafia mnie ona w głowę, film mi się urywa u upadam na ziemię.
Gdy się budzę widzę Ciebie i strach w Twoich oczach.
- Magda, kochanie, przepraszam nie chciałem Cię trafić. Tak bardzo przepraszam. Skarbie, słyszysz mnie? Magda, powiedz coś. - mówisz szybko, zbyt szybko ze strachem w głosie.
Wtedy nie wytrzymuję, ze zmęczenia, i zaczynam płakać. Twoje źrenice powiększają się jeszcze bardziej.
- Przepraszam, przepraszam. - kontynuujesz swoją litanię.
- Dlaczego mi to zrobiłeś? Wiesz, że nie będę mogła się ruszać przez najbliższy tydzień? Nie czuję nóg. Jestem taka zmęczona, nic mi się nie chce.
- Przepraszam, to miała być nauczka. Chciałem Ci coś pokazać. Wyobraź sobie, że codziennie trenuję cztery razy ciężej, poświęcam się całkowicie siatkówce. Denerwują mnie twoje komentarze na temat tego jak gram, co robię źle.
- Nie mogłeś mi po prostu powiedzieć? Tylko robisz taką szopkę? Wiedziałam, że tego nie nie lubisz, ale nie myślałam, że aż tak. Obiecuję, w takim razie, że już więcej nie będę nic mówić.
Wypowiadasz jeszcze jedno "Przepraszam" i zamykasz moje usta pocałunkiem. Leżymy na środku boiska otuleni swoimi ciałami, Ty całując mnie wplatasz ręce w moje włosy.
Nagle słyszymy chrząknięcie. Odrywamy się od siebie. Nad nami stoi rozbawiony trener Nawrocki.
- Ach, to tak Kurek. Po to była potrzebna Ci hala? - uśmiecha się i chrząka jeszcze raz...
Głośnie "yhym" rozwiewa moje wspomnienia, a przede mną stoi Piotrek.
- Znów żyjesz we własnym świecie? Widziałaś choć troszkę meczu? - pyta.
- To już koniec? Kto wygrał? - jestem zdziwiona.
- Naprawdę? Magda błagam Cię, nie po to wyrywam Cię z domu, żebyś wcale nie oglądała... Udało im się dzisiaj. Wygrali 3:1.
- Oj, jak mi przykro. - mówię ciesząc się bardzo.
- Nie umiesz kłamać... wiesz co, słaba z Ciebie przyjaciółka. Nie kibicujesz mi - uderza mnie lekko w ramię,
Rozmawiamy z Cichym jeszcze jakiś czas, a potem jak najszybciej wracam do domu, do naszego synka.
"Och, miłości moja, tęsknię za tobą, tę tęsknotę jak ból czuję w skórze, w gardle, z każdym oddechem mam uczucie, jakbym wdychał pustkę w piersi, w których już cię nie ma."
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zasiadam właśnie na krzesełku, Drużyny Skry i Resovii rozgrzewają się już na boisku. Przyjechałam na ten mecz tylko dlatego, że Pit tak bardzo nalegał. Chciał żebym choć na chwilę oderwała się od mojego synka.
Po przeciwnej stronie hali zauważam dziewczynę Piotrka - Olę, macham do niej, uśmiechając się. Spostrzega mnie i robi to samo. Nie siedzę koło niej choć właśnie ta, powinnam. Gdybym wykorzystała bilet, który dostałam od mojego przyjaciela siedziałabym teraz wśród kibiców z Rzeszowa. Nie mogłam tego zrobić. Pokochałam zespół Skry i nie mogłabym go "zdradzić". Pokochałam, dlatego, że Ty tam grałeś? Chyba nie, nie umiem tego sensownie wytłumaczyć. Po prostu SKRA jest dla mnie najlepsza.
Słyszę pierwszy gwizdek. Gra się zaczyna, a ja znów odpływam do mojego świata...
Byłam na wielu Twoich meczach. Zawsze po skończonym spotkaniu (niezależnie od tego czy wygranym czy przegranym) dawałam Ci dobre rady, wyliczałam co zrobiłeś źle i co powinieneś jeszcze poprawić. Śmieszne, prawda? Ja, która dopiero zaczynałam swoją przygodę z siatkówką udzielałam rad siatkarzowi, który zajmuje się nią od dziecka. Cóż... taka właśnie byłam. Nienawidziłeś tego, dlatego wpadłeś -według Ciebie- na genialny pomysł.
W pewien, sobotni poranek zabrałeś mnie na halę w Bełchatowie, pamiętasz?
Wchodzimy na opustoszałe boisko. Ty zaczynasz się śmiać i mówisz "Teraz Ci pokażę."
Podchodzę do Ciebie, przytulam się i pytam po co mnie tu zabrałeś, co zamierzasz zrobić. Z rozbawieniem w głosie mówisz:
- Rozbierz się i pokaż mi co masz w sobie najlepszego.
- Słucham? Tutaj? Teraz? Przecież ktoś może wejść i nas zobaczyć." - odpowiadam zdziwiona i zagubiona Twoimi pomysłami.
Patrzysz się na mnie i teraz śmiejesz się ze mnie wniebogłosy.
- Oj Magda, Magda. Chodziło mi o to żebyś się przebrała. Tam są twoje rzeczy - wskazałeś palcem na torbę leżącą przy drzwiach - zagramy.
- Okej. Ulżyło mi. - mówię, a powietrze schodzi ze mnie jak balon. Sama nie zdałam sobie sprawy, że przez cały czas wstrzymywałam oddech.
- Szatnia numer jeden jest twoja. Za pięć minut się widzimy! - krzyczysz gdy odchodzę.
Przez krótki czas szukam szatni. Gdy już ją znajduję wchodzę do niej i przebieram się. Włosy zbieram w koński ogon i gotowa wychodzę na boisko, na którym Ty już czekasz.
- Magdo, zagramy. - mówisz śmiertelnie poważnie. Zawsze mnie pouczasz, a ja nigdy nie widziałem Ciebie w akcji. Mówiąc "pokażesz mi co masz w sobie najlepszego" miałem na myśli atak. - uśmiechasz się, a moje policzki płoną żywym ogniem. Zawstydzałeś mnie czasami, wiesz? Ale najpierw zacznijmy od rozgrzewki - kontynuujesz. Pozwolisz, że to ja będę ją dziś prowadził? Zacznijmy od 50 okrążeń wokół boiska.
- Ilu? - pytam zszokowana.
- Dobrze słyszałaś, Pięćdziesięciu. Biegnij za mną. Zaczynamy!
Przez następne czterdzieści minut dałeś mi niesamowity wycisk. Nigdy nie byłam tak zmęczona. Cała mokra leżąc na boisku pytam grzecznie czy możemy jechać już do domu.
- To dopiero początek. - mówisz znów śmiejąc się, czym doprowadzasz mnie do szału.
- No dobrze. Co teraz? - wstaję.
- Teraz pokażesz mi jak atakujesz. Ja będę Ci wystawiał, dobrze?
- Przecież ty nie umiesz wystawiać. Twoje przyjęcie górą jest okropne, a każda próba wystawy kończy się odgwizdaniem podwójnego odbicia - teraz to ja się nieźle bawię patrząc na Twoją czerwoną ze wściekłości twarz.
- Zaczynamy - jadowicie odpowiadasz.
Ćwiczymy mój atak dotąd aż moje nogi i ręce odmawiają posłuszeństwa. Rozpłaszczam się na boisku jak nieżywa.
- Pięć minut przerwy i ćwiczymy przyjęcie - zarządzasz.
"Jezu, co ja Ci zrobiłam" - myślę.
Pomagasz mi wstać, bierzesz piłki i przechodzisz na przeciwną stronę boiska.
- Będę zagrywał, a ty przyjmuj moje zagrywki. - mówisz.
Staję do przyjęcia, a ty bierzesz do ręki piłkę, serwujesz. Trafia mnie ona w głowę, film mi się urywa u upadam na ziemię.
Gdy się budzę widzę Ciebie i strach w Twoich oczach.
- Magda, kochanie, przepraszam nie chciałem Cię trafić. Tak bardzo przepraszam. Skarbie, słyszysz mnie? Magda, powiedz coś. - mówisz szybko, zbyt szybko ze strachem w głosie.
Wtedy nie wytrzymuję, ze zmęczenia, i zaczynam płakać. Twoje źrenice powiększają się jeszcze bardziej.
- Przepraszam, przepraszam. - kontynuujesz swoją litanię.
- Dlaczego mi to zrobiłeś? Wiesz, że nie będę mogła się ruszać przez najbliższy tydzień? Nie czuję nóg. Jestem taka zmęczona, nic mi się nie chce.
- Przepraszam, to miała być nauczka. Chciałem Ci coś pokazać. Wyobraź sobie, że codziennie trenuję cztery razy ciężej, poświęcam się całkowicie siatkówce. Denerwują mnie twoje komentarze na temat tego jak gram, co robię źle.
- Nie mogłeś mi po prostu powiedzieć? Tylko robisz taką szopkę? Wiedziałam, że tego nie nie lubisz, ale nie myślałam, że aż tak. Obiecuję, w takim razie, że już więcej nie będę nic mówić.
Wypowiadasz jeszcze jedno "Przepraszam" i zamykasz moje usta pocałunkiem. Leżymy na środku boiska otuleni swoimi ciałami, Ty całując mnie wplatasz ręce w moje włosy.
Nagle słyszymy chrząknięcie. Odrywamy się od siebie. Nad nami stoi rozbawiony trener Nawrocki.
- Ach, to tak Kurek. Po to była potrzebna Ci hala? - uśmiecha się i chrząka jeszcze raz...
Głośnie "yhym" rozwiewa moje wspomnienia, a przede mną stoi Piotrek.
- Znów żyjesz we własnym świecie? Widziałaś choć troszkę meczu? - pyta.
- To już koniec? Kto wygrał? - jestem zdziwiona.
- Naprawdę? Magda błagam Cię, nie po to wyrywam Cię z domu, żebyś wcale nie oglądała... Udało im się dzisiaj. Wygrali 3:1.
- Oj, jak mi przykro. - mówię ciesząc się bardzo.
- Nie umiesz kłamać... wiesz co, słaba z Ciebie przyjaciółka. Nie kibicujesz mi - uderza mnie lekko w ramię,
Rozmawiamy z Cichym jeszcze jakiś czas, a potem jak najszybciej wracam do domu, do naszego synka.
"Och, miłości moja, tęsknię za tobą, tę tęsknotę jak ból czuję w skórze, w gardle, z każdym oddechem mam uczucie, jakbym wdychał pustkę w piersi, w których już cię nie ma."
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć wszystkim! :)
Wreszcie jest następny rozdział. Mam nadzieję, że choć troszkę Wam się spodoba.
Mogę liczyć na Wasze opinie w komentarzach, ponieważ nie wiem czy mam nadal ciągnąć tą historię, czy jest sens... pomożecie?
Liga Światowa 2013
Nasza reprezentacja przegrywa z Francją, jest to już czwarty mecz w stawce o punkty, który przegrywamy w tym roku. Brak formy u naszych zawodników, niestety. Widać po ich grze, że chcieliby zagrać lepiej, chcieliby wygrywać, ale kondycja fizyczna nie pomaga. Kochamy ich za tą walkę. Jesteśmy dumni po zwycięstwie, wierni po porażce. I to teraz powinniśmy pokazać im, że bez względu na wynik - my, prawdziwi kibice jesteśmy z nimi zawsze. #GoPoland! Ja w nich wierzę i trzymam kciuki w następnych meczach, a Wy? :)
czwartek, 16 maja 2013
Wspomnienia jak żywe
Mały nareszcie zasnął. Jest niemożliwy, ma tyle siły. Od tygodnia ma kolkę. Płacze nieustannie cały czas. a ja? Ja nie daję już rady.
Nie wyobrażasz sobie nawet jak bardzo podobny jest do Ciebie. Ma Twoje oczy, uśmiech... gdy na niego spojrzę od razu przed oczami widzę Ciebie. To śmieszne. Wiem, ale tak właśnie jest. Kładę się na łóżku koło mojego synka, otulam kocem, który dostałam od Ciebie i próbuję zasnąć,ale nie mogę. Znów wracam myślami do tamtych czasów, do naszej pierwszej randki i uśmiech mimowolnie pojawia się na mojej twarzy...
Mieliśmy spotkać się pierwszy raz od miesiąca. Oczywiście byliśmy w stałym kontakcie, rozmawialiśmy ze sobą godzinami przez telefon, ale to nie to samo. Sezon reprezentacyjny się skończył i zaczynałeś właśnie urlop.
To był piękny, słoneczny, letni dzień. Byłam lekko zestresowana, bałam się tego spotkania. Ale pamiętam, że punktualnie wstawiłeś się w moim mieszkaniu, ubrany w niebieską koszulę w paski, która cudownie podkreślała kolor Twoich oczu. Mieszkałam i studiowałam wtedy w Sopocie, dlatego też spacerowaliśmy ulicami tego pięknego miasta , rozmawiając. Gdy przyszedł czas kolacji zabrałeś mnie na molo. To co wtedy zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Byłam zachwycona tym co przygotowałeś. Wciąż nie wiem jak udało Ci się tego dokonać.
Molo było zamknięte, jedynie my, nie wiedziałam dlaczego, zostaliśmy przepuszczeni i mogliśmy iść dalej. Widok był piękny. Szliśmy gdy Ty nagle złapałeś moją rękę i zacząłeś trzymać ją w swojej dłoni. Wtedy jakieś dziwne uczucie ogarnęło moje ciało, jakby tysiące mrówek przechodziło się po mnie. Nie ukrywam, że było to bardzo miłe uczucie. Jednak bardzo mnie zdziwiło,że tak zareagowałam na ten gest.
-Chodźmy dalej, przygotowałem coś dla Ciebie - powiedziałeś nadal trzymając moją dłoń w swojej.
Kontynuowaliśmy swój spacer po molo. Zauważyłam w oddali stolik.
"To nie możliwe. Ja chyba śnię." -pomyślałam..
Gdy do niego doszliśmy, dostrzegłam, że znajduje się na nim kolacja i butelka wina. Naokoło biało zakrytego stołu i krzeseł paliły się małe świeczki porozstawiane w okrąg. Usiedliśmy. Nie wiedziałam co powiedzieć. Obejrzałam się wokół. Wspaniały widok, do tej pory nie umiem tego opisać. Wpatrywałeś się we mnie. Spojrzałam na Ciebie. Uśmiechnęłam się i powiedziałam
-No, no. Panie Kurek, kto by pomyślał,że z Pana taki romantyk.
Lekko drgnął Ci kącik ust, Twoje oczy nabrały blasku i zapytałeś.
-To źle?
W tym samym momencie nie wiadomo skąd pojawił się mężczyzna z gitarą. Zaczął na niej grać i śpiewać. Świetnie śpiewał, muszę to przyznać. Spojrzałam zdumiona na Ciebie . Nie wierzyłam w to czego byłam świadkiem. "Czy kiedykolwiek będąc małą dziewczynką wymyśliłabym sobie lepszą pierwszą randkę?" -pomyślałam.
-Jestem pod ogromnym wrażeniem. - powiedziałam.
Uśmiechnąłeś się i zaczęliśmy jeść. Długo wtedy rozmawialiśmy, w tej niesamowitej scenerii. Dziś nie pamiętam już o czym ... w końcu minęło już parę lat.Po kolacji przechodziliśmy się po molo. Przystanęliśmy i zaczęliśmy wpatrywać się w zachód słońca. Stanąłeś za mną i objąłeś mnie swym silnym, umięśnionym ramieniem. Wtuliłam się w Ciebie, a gdy zamknęłam oczy pomyślałam, że nie chcę od losu niczego więcej, tylko móc zawsze tulić się w Twoje ramiona, staliśmy tak objęci bardzo sługo. Gdy zdaliśmy dobie sprawę jak późno się zrobiło postanowiliśmy wracać. Odprowadziłeś mnie pod blok, w którym mieszkałam. Wpatrywaliśmy się w sienie, nie wiedząc co powiedzieć, Nie chciałam abyś odchodził, żeby ten dzień się skończył.
Nawet teraz nie bardzo wiem, jak to się stało. Jeszcze przed momentem rozmawialiśmy, a potem Ty pochyliłeś się ku mnie. Gdy nasze wargi się zetknęły, wiedziałam, że gdybym nawet dożyła setki i zwiedziła wszystkie kraje świata, nic nie da się porównać z tą jedną chwilą, gdy po raz pierwszy pocałowałam mężczyznę mich marzeń, i byłam pewna, że moja miłość będzie trwała wiecznie.
Poznanie Ciebie było najlepszą rzeczą jaka mi się w życiu przytrafiła. Tęsknię za Tobą kochanie...
* jeden z fragmentów jest cytatem z książki "I wciąż ją kocham". zgadniecie który?
-----
Witajcie! :)
Przepraszam,że tak długo mnie tu nie było, ale teraz już wracam.
Jak podoba Wam się kolejny rozdział? Zachęcam Was do dzielenia się swoją opinią.
Liga Światowa zbliża się wielkimi krokami. Też nie możecie się doczekać? :) Pochwalcie się! Wybieracie się na jakiś mecz?
piątek, 22 marca 2013
Mój pierwszy mecz
Mecz polskiej reprezentacji z Brazylią w Łodzi, to na ten mecz bilety sprzedały się w ciągu dwóch tygodni, to specjalnie na ten mecz Kaśka przyleciała aż z Chicago, to na ten mecz się wybierałyśmy. To był mój pierwszy mecz. Byłam ciekawa, rozemocjonowana, ale także pewna obaw,że spotkam Ciebie. Nie chciałam Cię spotkać. Nie zadzwoniłeś...
Kasia jako wielka fanka siatkówki miała dwie koszulki. Jedną z Twoim nazwiskiem, a drugą z nazwiskiem Piotrka. Nie chciałam mieć na sobie tej z Twoim, dlatego wyrwałam jej z rąk tę Cichego Pita. Była zawiedziona, ponieważ był On jej ulubionym graczem i to ona chciała ją założyć.
Chciałam o Tobie zapomnieć, o naszym krótkim,ale ciekawym spotkaniu. No właśnie... zapomnieć. Więc dlaczego do cholery wybierałam się na ten mecz? Tak,robiłam to dla mojej siostry, szłam tam. Ale czy tylko dlatego? Chyba nie. Z siatkówką zetknęłam się, przed tym meczem, tylko swa razy oglądając wasze starcia z innymi ekipami w telewizji. Zaciekawił mnie ten sport, zaczął fascynować. Bardzo chętnie wybierałam się, aby Wan kibicować.
Na halę dotarłyśmy dwie godziny przed meczem. Poszłyśmy poszukać naszych miejsc. Nie było to łatwe. Nie wiedziałam,że Atlas Arena jest taka wielka. Po piętnastominutowym błądzeniu i wypytywaniu wszystkich gdzie znajduje się sektor, w którym powinnyśmy usiąść, znalazłyśmy nasze miejsca. Hala z minuty na minutę zapełniała się coraz bardziej, aż w końcu zapełniła się co do ostatniego miejsca. Tyle osób... dumnie reprezentujących na swych ciałach koszulki, biało-czerwone koszuli z Waszymi nazwiskami, w rękach trzymających szaliki, na głowie mających kapelusze, a wszystko to w barwach naszego kraju. Niesamowite uczucie być świadkiem tylu emocji, tego wszystkiego.
Mecz nie rozpoczął się dla naszej reprezentacji zbyt dobrze. Przegraliście pierwszego seta i to w dość niskim stylu. Nie pamiętam, wydaje mi się,że do 18. Drugi też nie poszedł po naszej i waszej myśli, znów przegrana. Tym razem po walce w końcówce, do 23. Każdy zadawał sobie pytanie co się z wami dzieje, dlaczego wam dziś nie wychodzi? Kibice, wspaniali polscy kibice, starali się podgrzać was do walki. Ich śpiewy... Ach,będę to mieć w pamięci do końca życia. Wasza cudowna gra w następnych dwóch setach i wygrana w tie-breaku, to było coś. Pierwszy mecz, na którym byłam był bardzo emocjonujący i ciężki dla Was, ale na szczęście wygraliście. Bardzo podziwiałam Twoją gę w tym spotkaniu. Muszę powiedzieć Ci, że byłeś świetny w tym co robisz, nadal jesteś. Jesteś wspaniałym zawodnikiem.
Kasia bardzo chciała zdobyć wasze autografy, a mnie nie chciało się z nią czekać,aż będziecie mieli wolną chwilę i podejdziecie do kibiców, dlatego wyszłam z hali w poszukiwaniu łazienki. Po drodze minęłam płytę boiska. Widziałam Cię, byłeś 15 metrów ode mnie...
Po jakimś czasie wróciłam, aby poszukać siostry. Siedziała zawiedziona na krzesełku, ponieważ nie udało jej się do Was "dopchać" przez tłum kibiców, a raczej żeńskiej części widowni :)
Zbierałyśmy się do wyjścia, gdy zaczęłam się cofać. Weszłam na kogoś. Za plecami usłyszałam głośne:"Uważaj jak chodzisz!!" Odwróciłam się i zobaczyłam ... Ciebie. Zszokowany,że osobą, która Cię "potrąciła" jestem ja zapytałeś "Magda?" Byłam nie mniej zaskoczona od Ciebie, dlatego odparłam "Bartek?" Wciąż nie wiedziałeś co zrobić i powiedzieć. Wpatrywałeś się we mnie tymi swoimi dużymi, niebieskim oczami. Zapytałeś powtórnie "Magda?". Zaczęłam się śmiać i powiedziałam: "Taak, już wiemy jak mamy na imię." Uśmiechnąłeś się.
-Co tutaj robisz? - zapytałeś.
- Zgadnij- powiedziałam pokazując na koszulkę. -Kibicuję.
-Przecież nie interesuje Cię siatkówka.
-Nie interesowała. Teraz interesuje, wszystko się zmieniło.
-Czy to moja zasługa?- uśmiechnięty wpatrywałeś się we mnie.
-To zasługa szczególnie mojej siostry, ale reprezentacji też, także po części także Twoja - odparłam.
-Jak podobał Ci się mecz?
-Bardzo mi się podobał! Ale mogliście szybciej się z nimi uporać. Nie miałabym nic przeciwko szybkim 3:0 dla was, ale jestem dumna z tego,że dokopaliście Brazylijczykom. A teraz przepraszam,ale muszę już iść. Miło było Cię znów spotkać- odparłam i zaczęłam iść.
-Zaczekaj! - krzyknąłeś, chociaż byłam metr od Ciebie. -Czy moglibyśmy się jeszcze kiedyś spotkać, porozmawiać?
-Raczej nie, nie wydaje mi się żebyś znalazł czas w najbliższym czasie, o ile się nie mylę masz mój numer i nigdy nie zadzwoniłeś.
-To nie tak. Chciałem zadzwonić,ale nie miałem jak. Pozwól,że zajmę Ci jeszcze chwilkę. Chcę Ci wszystko wytłumaczyć. Proszę porozmawiajmy jeszcze 5 minut.
- Dobrze, więc mów o co chodzi.
-Pamiętasz, zapisałaś mi numer na serwetce. Zaraz gdy odeszłaś wtedy, dosiadł się do mnie Piter, rozmawialiśmy, wyszedłem tylko na chwilkę... Poszedłem po kawę, a serwetkę zostawiłem na stoliku. Gdy wróciłem zauważyłem,że jej nie ma, zapytałem Piotrka gdzie jest. Nie zgadniesz co zrobił mój przyjaciel. Wylał swoją kawę i zaczął wycierać się właśnie TĄ serwetką, tą na której był Twój numer. Nie dało się go odczytać w żaden sposób. Próbowałem Cię odnaleźć,ale znałem tylko Twoje imię, Nie wiem nawet z jakiej miejscowości jesteś. Nie mogłem o Tobie zapomnieć. Przepraszam, za wszystko. Czy możesz dać mi jeszcze raz swój numer i czy możemy się spotkać, porozmawiać?
-"BARTEK!"- zaczął krzyczeć ktoś z ochrony. - Musimy już iść. Wszyscy na Ciebie czekają, a Ty jesteś jeszcze nieprzebrany. Szybko, ruszaj się!
To wszystko działo się tak szybko. Wyjęłam z torby kartkę i zapisałam Ci swój numer,podałam Ci go i uśmiechnęłam się do Ciebie.
-W takim razie do usłyszenia Bartku- powiedziałam. -A teraz powinieneś już chyba iść.
Uśmiechnąłeś się. "Do zobaczenia"- powiedziałeś i na pożegnanie pocałowałeś mnie w policzek. Byłam lekko zszokowana, nie znaliśmy się prawie...
Czy to przeznaczenie? Czy los tak chciał, że w końcu musieliśmy na siebie wpaść? (a raczej ja wpadłam na Ciebie :)
Tym razem zadzwoniłeś...
"...Kiedy leży się na wznak, łzy spływają na szyję.
Ani o tym ci powiem, ani już nie napiszę.
Serce nie chce zrozumieć, że się stało niczyje,
Usta nie chcą uwierzyć, że ich wołań nie słyszysz..."
Tak bardzo mi Ciebie brakuję... Tęsknię za Tobą.
--------------------------------------
To by było na tyle. Przepraszam,że tak długo się nie odzywałam, ale mam nadzieję, że rozdział będzie Wam się podobał. Zachęcam do komentowania( jeżeli już czytasz, wyraź proszę swoje zdanie).
Enjoy! :)
wtorek, 12 marca 2013
To wtedy wszystko się zaczęło.
Siedziałam na jednym z wielu miejsc na lotnisku w Warszawie i czekałam na mamę. Wspominałam w myślach wszystkie wydarzenia tych dwóch tygodni w Stanach. Mile spędzony czas z tatą, którego teraz prawie nie widywałam i jego rodziną. Żonę taty polubiłam już dawno, zanim wyprowadzili się do Chicago. Jest ona bardzo przyjaznym i ciepłym człowiekiem. Zupełnie takim samym jak moja przyrodnia siostra- Kasia. Kasia jest ode mnie młodsza o cztery lata. Bardzo dobrze się rozumiemy, mój wyjazd do Stanów nas zbliżył. Młoda (tak lubię ją określać, bo wiem,że ona tego nie znosi) była wielką fanką siatkówki. Cały czas oglądała w telewizji mecze, mówiła, że to bardzo ważny turniej, Liga Światowa. Nie wiem, przecież wiesz, że na początku wcale mnie to nie ciekawiło. Obejrzałam z nią dwa mecze i w jednym z reprezentantów Polski rozpoznałam Ciebie. Nawet nie wiesz jak bardzo byłam zdziwiona. Wtedy byłeś dla mnie tylko intrygującym chłopakiem, którego zauważyłam na lotnisku.
Z rozmyśleń oderwał mnie dźwięk dzwonka telefonu.
Z rozmyśleń oderwał mnie dźwięk dzwonka telefonu.
-Cześć mamo. Gdzie jesteś?
-Madzia... kochanie, przepraszam. Jakiś wypadek był i stoję w korku. Będę za godzinkę albo dwie. Dasz radę?
-Oczywiście mamo, poczekam spokojnie na lotnisku, nie śpiesz się. Uważaj na siebie i jedź uważnie.
-Postaram się, a jak tam lot?
-Długi, ale wszystko dobrze. Pa
-Do zobaczenia!
Dwie godziny na lotnisku... Super! Pamiętam jaka byłam wtedy zła. Po tak długim locie chciałam odpocząć, położyć się we własnym łóżku.
Za jakiś czas zadzwonił tata. Odebrałam, ale niestety nic nie słyszałam. Postanowiłam iść do łazienki i tam oddzwonić do niego.
Poprosiłam młodą kobietę z dzieckiem, którą poznałam wcześniej, aby popilnowała moich walizek. Tata wypytywał mnie jak minął lot i dlaczego jeszcze nie jestem w domu. Wróciłam, lecz mojej walizki nie było. W jej miejscu stała bardzo podobna, jednak nie moja. Moja miała czerwony pasek na środku, a ta, którą zauważyłam- zielony. Pamiętam to tak dokładnie, jakby to wydarzyło się wczoraj.
-Weronika gdzie jest mój bagaż? Przecież miałaś go pilnować...
-Ta tutaj walizka nie jest Twoja?
-Nie,nie jest. Cholera, no...
-Już wiem! Niecałe 5 minut temu podszedł do mnie chłopak i zapytał czy nie widziałam przypadkiem jego kolegów. Miał walizkę, bardzo podobną do Twojej. Może się pomylił?
-Gdzie ten chłopak?
-Nie wiem dokładnie. W tamtą stronę- pokazała ręką.
-Na pewno? Zaczęłam iść w tamtym kierunku.
-Tak, jestem pewna. Czekaj! Weź jego walizkę.
Zauważyłam Cię. Uśmiechnięty z słuchawkami na uszach szedłeś przez lotnisko z walizką. Moją walizką! Podbiegłam do Ciebie.
-Przepraszam- krzyknęłam. Odwróciłeś się, spojrzałeś na mnie dziwnym wzrokiem i zdjąłeś słuchawki.
-Tak? - zapytałeś.
-Masz moją walizkę. Pomyliłeś się. - powiedziałam.
-Cooo? - prawie krzyknąłeś.
-Przez przypadek wziąłeś nie swoją walizkę. Tylko popatrz. Ta, która masz teraz ma czerwony pasek.
-Przepraszam, nie wiem jak to się stało. - odpowiedziałeś.
-Spokojnie, nic się nie stało.
-Dasz się zaprosić na kawę? Może w ten sposób Ci się zrekompensuję - uśmiechnąłeś się. Dziś mogę powiedzieć, że to był Twój uśmiech numer 1.
-Miałam inne plany- wyciągnęłam z torby książkę- ale bardzo chętnie się napiję.
-Mam na imię... - zacząłeś.
-Wiem jak masz na imię - uśmiechnęłam się do Ciebie.
-Wielka fanka siatkówki?
-Jeżeli obejrzenie dwa razy meczu można nazwać interesowaniem się to tak, bardzo się interesuję.
Wtedy zacząłeś się śmiać. Mam tamtą scenę przed oczami, Twój uśmiech, który tak bardzo chciałabym teraz zobaczyć...
Nasze pierwsze spotkanie trwało dwie godziny. W tej małej kawiarni na lotnisku przegadaliśmy tyle czasu. Bardzo mi się podobałeś, przystojny, zabawny, wrażliwy. Swój numer zapisałam Ci na serwetce z nadzieją,że oddzwonisz. Tygodnie mijały, a Ty tego nie zrobiłeś. Byłam rozczarowana,ale i zła na siebie,że uwierzyłam,że mogłam się Tobie spodobać, że zaufałam Ci, że zadzwonisz.
Wiesz,że wciąż nie wierzę w Twoją wymówkę i tłumaczenia czemu tego nie zrobiłeś?
---------------------------------------------------------------------
Jeżeli już jesteś i czytasz to co próbuję napisać zostaw komentarz, proszę :)
http://www.facebook.com/pages/Dop%C3%B3ki-walczysz-jeste%C5%9B-zwyci%C4%99zc%C4%85/500492856680224?fref=ts <- Wszystkich, którym spodobało się moje opowiadanie zapraszam na fb!
czwartek, 7 marca 2013
Cofnijmy się w czasie do chwili, w której pierwszy raz się zobaczyliśmy...a raczej ja Ciebie zobaczyłam.
Nieprawdą jest to,że to Ty pierwszy mnie zauważyłeś. Zobaczyłam Cię już dwa tygodnie przed naszym spotkaniem. Moją uwagę przykuły Twoje oczy, niebieskie,pełne blasku i uśmiechu. Siedziałeś w rogu tego wielkiego pomieszczenia. Czytałeś książkę. Bardzo chciałam poznać jej tytuł, dlatego robiłam dziwne pozy, ażeby zobaczyć wielkie litery znajdujące się na okładce.
Dziś gdy sobie to przypominam, wielki uśmiech gości na mojej twarzy. Wyobrażam sobie jak komicznie musiało to wyglądać. Cieszę się,że nie mogłeś mnie wtedy zauważyć. Metry, które nas dzieliły, ludzie, którzy znajdowali się między nami, to wszystko zasłaniało Ci jakikolwiek widok.
Pamiętam,że od czasu do czasu podniosłeś wzrok znad lektury i rozglądałeś się wokoło szukając czegoś, a może raczej kogoś. Ciekawiło mnie bardzo kogo. Dziewczyny, może żony, albo przyjaciół?
Po paru minutach podszedł do Ciebie wysoki chłopak. Wydawało mi się,że skądś go znam, ale nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie wcześniej go widziałam. Nigdy nie spodziewałabym się,że ten cichy i spokojny człowiek (jak się wydawało) jest Twoim najlepszym przyjacielem, a niedługo będzie także moim, że będzie powiernikiem moich sekretów i osobą bardzo mi bliską. Coś Ci powiedział, pamiętam. Zaczęliście się głośno śmiać. Szybko zabrałeś swoje rzeczy i skierowaliście się w stronę grupki kilkunastu mężczyzn. Intrygował mnie Wasz wzrost, każdy choć inny podobny pod względem wysokości. Nigdy nie przyszłoby mi na myśl kim jesteście i w jaką podróż się udajecie.
Już wtedy los postanowił spłatać figla memu życiu, ułożonemu, zaplanowanemu i niegotowemu na takie, radykalne zmiany. Dobre zmiany. Jesteś wspaniałą osobą, która pojawiła się w moim życiu, tak nieoczekiwanie.
Nigdy nie powiedziałam Ci o tym wydarzeniu, o tym,że już wcześniej, przed naszym pierwszym spotkaniem Cię zobaczyłam i że przykułeś moją uwagę. Dlaczego? Trudno mi to określić....
Wiem jedno, że dzięki temu w to upalne popołudnie dwa tygodnie później wiedziałam dobrze kim jesteś i skąd wracasz. A to wszytko dzięki mojej młodszej, przyrodniej siostrze. Kto by pomyślał?
środa, 6 marca 2013
Prolog
Dziś wychodzę ze szpitala... a raczej wychodzimy.
Wciąż nie mogę przestać bić się z myślami czy dobrze postąpiłam. Zapomniałeś o mnie. Zacząłeś żyć własnym życiem. Życiem, do którego dostępu już nie miałam,dobrze to wiem. Straciłam Cię...
Z chęci bycia niezależną? Nie, po prostu byłam głupia i zbyt uparta, teraz to wiem. Ale teraz jestem już całkiem inną osobą.
Jak szybko życie człowieka może się zmienić tak diametralnie? Moje zmieniło się w chwili gdy me oczy ujrzały Ciebie po raz pierwszy.
Czy lepiej byłoby Cię nie spotkać na swojej drodze? Wymazać ostatnie dwa lata mojego życia? Czy potrafiłabym? Czy tego właśnie chcę?
Gdyby tak się stało ta kruszynka nie leżałaby teraz koło mnie. Ten malutki człowieczek, którego pokochałam od razu, miłością, której nigdy bym się po sobie nie spodziewała nie płakałby teraz w niebogłosy. Nigdy nie lubiłam dzieci... nie planowałam tego. Ale teraz wiem,że jest ono największym szczęściem,które spotkało mnie w życiu.
Czy postąpiłam dobrze? Czy kiedykolwiek poznam odpowiedź na to pytanie...
Wciąż nie mogę przestać bić się z myślami czy dobrze postąpiłam. Zapomniałeś o mnie. Zacząłeś żyć własnym życiem. Życiem, do którego dostępu już nie miałam,dobrze to wiem. Straciłam Cię...
Z chęci bycia niezależną? Nie, po prostu byłam głupia i zbyt uparta, teraz to wiem. Ale teraz jestem już całkiem inną osobą.
Jak szybko życie człowieka może się zmienić tak diametralnie? Moje zmieniło się w chwili gdy me oczy ujrzały Ciebie po raz pierwszy.
Czy lepiej byłoby Cię nie spotkać na swojej drodze? Wymazać ostatnie dwa lata mojego życia? Czy potrafiłabym? Czy tego właśnie chcę?
Gdyby tak się stało ta kruszynka nie leżałaby teraz koło mnie. Ten malutki człowieczek, którego pokochałam od razu, miłością, której nigdy bym się po sobie nie spodziewała nie płakałby teraz w niebogłosy. Nigdy nie lubiłam dzieci... nie planowałam tego. Ale teraz wiem,że jest ono największym szczęściem,które spotkało mnie w życiu.
Czy postąpiłam dobrze? Czy kiedykolwiek poznam odpowiedź na to pytanie...
Subskrybuj:
Posty (Atom)