Kasia jako wielka fanka siatkówki miała dwie koszulki. Jedną z Twoim nazwiskiem, a drugą z nazwiskiem Piotrka. Nie chciałam mieć na sobie tej z Twoim, dlatego wyrwałam jej z rąk tę Cichego Pita. Była zawiedziona, ponieważ był On jej ulubionym graczem i to ona chciała ją założyć.
Chciałam o Tobie zapomnieć, o naszym krótkim,ale ciekawym spotkaniu. No właśnie... zapomnieć. Więc dlaczego do cholery wybierałam się na ten mecz? Tak,robiłam to dla mojej siostry, szłam tam. Ale czy tylko dlatego? Chyba nie. Z siatkówką zetknęłam się, przed tym meczem, tylko swa razy oglądając wasze starcia z innymi ekipami w telewizji. Zaciekawił mnie ten sport, zaczął fascynować. Bardzo chętnie wybierałam się, aby Wan kibicować.
Na halę dotarłyśmy dwie godziny przed meczem. Poszłyśmy poszukać naszych miejsc. Nie było to łatwe. Nie wiedziałam,że Atlas Arena jest taka wielka. Po piętnastominutowym błądzeniu i wypytywaniu wszystkich gdzie znajduje się sektor, w którym powinnyśmy usiąść, znalazłyśmy nasze miejsca. Hala z minuty na minutę zapełniała się coraz bardziej, aż w końcu zapełniła się co do ostatniego miejsca. Tyle osób... dumnie reprezentujących na swych ciałach koszulki, biało-czerwone koszuli z Waszymi nazwiskami, w rękach trzymających szaliki, na głowie mających kapelusze, a wszystko to w barwach naszego kraju. Niesamowite uczucie być świadkiem tylu emocji, tego wszystkiego.
Mecz nie rozpoczął się dla naszej reprezentacji zbyt dobrze. Przegraliście pierwszego seta i to w dość niskim stylu. Nie pamiętam, wydaje mi się,że do 18. Drugi też nie poszedł po naszej i waszej myśli, znów przegrana. Tym razem po walce w końcówce, do 23. Każdy zadawał sobie pytanie co się z wami dzieje, dlaczego wam dziś nie wychodzi? Kibice, wspaniali polscy kibice, starali się podgrzać was do walki. Ich śpiewy... Ach,będę to mieć w pamięci do końca życia. Wasza cudowna gra w następnych dwóch setach i wygrana w tie-breaku, to było coś. Pierwszy mecz, na którym byłam był bardzo emocjonujący i ciężki dla Was, ale na szczęście wygraliście. Bardzo podziwiałam Twoją gę w tym spotkaniu. Muszę powiedzieć Ci, że byłeś świetny w tym co robisz, nadal jesteś. Jesteś wspaniałym zawodnikiem.
Kasia bardzo chciała zdobyć wasze autografy, a mnie nie chciało się z nią czekać,aż będziecie mieli wolną chwilę i podejdziecie do kibiców, dlatego wyszłam z hali w poszukiwaniu łazienki. Po drodze minęłam płytę boiska. Widziałam Cię, byłeś 15 metrów ode mnie...
Po jakimś czasie wróciłam, aby poszukać siostry. Siedziała zawiedziona na krzesełku, ponieważ nie udało jej się do Was "dopchać" przez tłum kibiców, a raczej żeńskiej części widowni :)
Zbierałyśmy się do wyjścia, gdy zaczęłam się cofać. Weszłam na kogoś. Za plecami usłyszałam głośne:"Uważaj jak chodzisz!!" Odwróciłam się i zobaczyłam ... Ciebie. Zszokowany,że osobą, która Cię "potrąciła" jestem ja zapytałeś "Magda?" Byłam nie mniej zaskoczona od Ciebie, dlatego odparłam "Bartek?" Wciąż nie wiedziałeś co zrobić i powiedzieć. Wpatrywałeś się we mnie tymi swoimi dużymi, niebieskim oczami. Zapytałeś powtórnie "Magda?". Zaczęłam się śmiać i powiedziałam: "Taak, już wiemy jak mamy na imię." Uśmiechnąłeś się.
-Co tutaj robisz? - zapytałeś.
- Zgadnij- powiedziałam pokazując na koszulkę. -Kibicuję.
-Przecież nie interesuje Cię siatkówka.
-Nie interesowała. Teraz interesuje, wszystko się zmieniło.
-Czy to moja zasługa?- uśmiechnięty wpatrywałeś się we mnie.
-To zasługa szczególnie mojej siostry, ale reprezentacji też, także po części także Twoja - odparłam.
-Jak podobał Ci się mecz?
-Bardzo mi się podobał! Ale mogliście szybciej się z nimi uporać. Nie miałabym nic przeciwko szybkim 3:0 dla was, ale jestem dumna z tego,że dokopaliście Brazylijczykom. A teraz przepraszam,ale muszę już iść. Miło było Cię znów spotkać- odparłam i zaczęłam iść.
-Zaczekaj! - krzyknąłeś, chociaż byłam metr od Ciebie. -Czy moglibyśmy się jeszcze kiedyś spotkać, porozmawiać?
-Raczej nie, nie wydaje mi się żebyś znalazł czas w najbliższym czasie, o ile się nie mylę masz mój numer i nigdy nie zadzwoniłeś.
-To nie tak. Chciałem zadzwonić,ale nie miałem jak. Pozwól,że zajmę Ci jeszcze chwilkę. Chcę Ci wszystko wytłumaczyć. Proszę porozmawiajmy jeszcze 5 minut.
- Dobrze, więc mów o co chodzi.
-Pamiętasz, zapisałaś mi numer na serwetce. Zaraz gdy odeszłaś wtedy, dosiadł się do mnie Piter, rozmawialiśmy, wyszedłem tylko na chwilkę... Poszedłem po kawę, a serwetkę zostawiłem na stoliku. Gdy wróciłem zauważyłem,że jej nie ma, zapytałem Piotrka gdzie jest. Nie zgadniesz co zrobił mój przyjaciel. Wylał swoją kawę i zaczął wycierać się właśnie TĄ serwetką, tą na której był Twój numer. Nie dało się go odczytać w żaden sposób. Próbowałem Cię odnaleźć,ale znałem tylko Twoje imię, Nie wiem nawet z jakiej miejscowości jesteś. Nie mogłem o Tobie zapomnieć. Przepraszam, za wszystko. Czy możesz dać mi jeszcze raz swój numer i czy możemy się spotkać, porozmawiać?
-"BARTEK!"- zaczął krzyczeć ktoś z ochrony. - Musimy już iść. Wszyscy na Ciebie czekają, a Ty jesteś jeszcze nieprzebrany. Szybko, ruszaj się!
To wszystko działo się tak szybko. Wyjęłam z torby kartkę i zapisałam Ci swój numer,podałam Ci go i uśmiechnęłam się do Ciebie.
-W takim razie do usłyszenia Bartku- powiedziałam. -A teraz powinieneś już chyba iść.
Uśmiechnąłeś się. "Do zobaczenia"- powiedziałeś i na pożegnanie pocałowałeś mnie w policzek. Byłam lekko zszokowana, nie znaliśmy się prawie...
Czy to przeznaczenie? Czy los tak chciał, że w końcu musieliśmy na siebie wpaść? (a raczej ja wpadłam na Ciebie :)
Tym razem zadzwoniłeś...
"...Kiedy leży się na wznak, łzy spływają na szyję.
Ani o tym ci powiem, ani już nie napiszę.
Serce nie chce zrozumieć, że się stało niczyje,
Usta nie chcą uwierzyć, że ich wołań nie słyszysz..."
Tak bardzo mi Ciebie brakuję... Tęsknię za Tobą.
--------------------------------------
To by było na tyle. Przepraszam,że tak długo się nie odzywałam, ale mam nadzieję, że rozdział będzie Wam się podobał. Zachęcam do komentowania( jeżeli już czytasz, wyraź proszę swoje zdanie).
Enjoy! :)